Śmierć, rytuały i obrzędy żałobne na Podkarpaciu

Spotkania

Pani etnograf opowiedziała o obrzędach i zwyczajach pogrzebowych towarzyszących ostatnim chwilom człowieka. Śmierć zapowiadały już dziwne sny, np. wypadające zęby czy brudna woda oraz znaki, np. wycie psa, który jak wierzono widzi śmierć, noce pohukiwania sowy, jęki i wycia za oknem, trzaskanie w kominie, czarny ptak, nagłe zgaśnięcie świecy podczas ślubu lub chrztu a nawet spadająca gwiazda. Samą śmierć wyobrażano sobie jako kościstą kobietę z kosą, nakrytą prześcieradłem lub jako kościotrupa. Wierzono, że dusza opuszcza ciało ustami pozostaje przy nim przez trzy dni, wtedy zmarły jeszcze widzi i słyszy wszystko. Zmarłemu zamykano oczy, często kładąc na nie monety. Po śmierci zasłaniano lustra, żeby zmarły nie pozostawił w nim swego odbicia lub jego dusza nie spojrzała w nie, bo wróci i nie będzie mogła opuścić ciała. Zatrzymywano też zegary, żeby godziny już nie szły i zmarły leżał w spokoju. Ciało zmarłego było obmywane przez najstarszego członka rodziny, ubierane odświętnie i układane na tzw. ”grobowej desce”. Każdy ze społeczności wiejskiej miał obowiązek odwiedzić zmarłego, czuwać i modlić się przy nim odmawiając różaniec. Po trzech dniach odbywał się pochówek. Do trumny wkładano zmarłemu przedmioty, których używał za życia oraz różaniec i święty obrazek. Dostawał też pieniążek na opłatę dla Charona. Wynosząc trumnę z domu, stukano nią o próg 3 razy, aby dusza nie powróciła. Zmarli choć odchodzili do "innego świata", to jednak pozostawali w bliskim kontakcie ze światem żywych. Opiekowali się plonami i dobytkiem. Ich personifikacją były postacie pojawiające się podczas świąt: drabów, dziadów, słomianych kukieł wieszanych na drzewach a także innych postaci zwanych "mediacyjnymi", których obrzędową rolą było pośredniczenie między światem żywych a światem zmarłych.

oprac. Agata Wajda-Paszkiewicz

Autor: ImieT81 NazwiskoT81